Recenzje onepress.pl
Almanach fotografii. Wydanie X
Jeśli interesuje cię coś więcej niż okazjonalne pstrykanie fotek, to z pewnością masz głowę pełną pytań. Almanach fotografii odpowie ci na wiele z nich. Pod tym ciężkim i poważnym tytułem kryje się bardzo interesująca i bogata w wiadomości lektura.
Zwykle najpierw piszę coś o „fabule”, potem o grupie do której kierowane są książki. Tym razem odwrócę kolejność, by w możliwie pełny sposób przedstawić czym jest ten podręcznik. Po pierwsze Almanach... skierowany jest do osób, które aparatu nie posiadają. Obszerny wstępny rozdział wprowadza w temat wyboru sprzętu fotograficznego od analogowego po cyfrowy, od „małpki” po lustrzanki średnioformatowe. Kolejną grupą, którą zainteresuje ta pozycja wydawnicza są amatorzy, którzy właśnie chcą przesiąść się z kompaktu na „coś poważniejszego” i rozpocząć przygodę z fotografią przez duże „M” na pokrętle wyboru trybów aparatu. Almanach... stanie się ich przepustką na wyższy poziom wtajemniczenia. Mógłbym zaoszczędzić ci czasu i napisać od razu, że książka jest dla każdego, ale to nie zawsze brzmi zachęcająco. Jednak Almanach... taki właśnie jest i może ci towarzyszyć przez długie lata studiów nad fotografowaniem.
W podręczniku znajdziesz „nieśmiertelne” pojęcia takie jak ekspozycja, przysłona, czas naświetlania, HDR, ISO i długo by jeszcze wymieniać. Bardziej zaawansowanym z pewnością przypadną do gustu rozdziały poświęcone światłu i fotografii artystycznej. Wszystko to opisane jest bardzo dobrze opisane i zobrazowane za pomocą rysunków i oczywiście fotografii. Na kartach Almanachu..., pomiędzy rozdziałami, poznasz również sylwetki fotoreporterów wojennych, fotografów reklamowych i mistrzów retuszu, którego wielu nazwałoby grafiką komputerową. Książkę zamykają rozdziały poświęcone historii fotografii oraz jej gatunkom. Na samym końcu podręcznika znajdziesz dodatek w formie słowniczka pojęć oraz odpowiedzi na najczęstsze fotograficzne problemy.
Almanach fotografii powstał pod redakcją trójki autorów: Barbary London, Jima Stone'a oraz Johna Uptona. Należą im się słowa uznania za przygotowanie pozycji, która się nie zestarzeje i dojrzewa wraz z rozwojem techniki fotograficznej - to już dziesiąte wydanie tego podręcznika. Almanachu… raczej nie poczytasz w plenerze. Jego gabaryty i waga przywodzą mi na myśl płytę chodnikową. Jeśli się jednak na to zdecydujesz, odwiedź wcześniej siłownię. Mam też małe zastrzeżenie co do formy wydania... Ta książka woła o twardą oprawę!
Zwykle najpierw piszę coś o „fabule”, potem o grupie do której kierowane są książki. Tym razem odwrócę kolejność, by w możliwie pełny sposób przedstawić czym jest ten podręcznik. Po pierwsze Almanach... skierowany jest do osób, które aparatu nie posiadają. Obszerny wstępny rozdział wprowadza w temat wyboru sprzętu fotograficznego od analogowego po cyfrowy, od „małpki” po lustrzanki średnioformatowe. Kolejną grupą, którą zainteresuje ta pozycja wydawnicza są amatorzy, którzy właśnie chcą przesiąść się z kompaktu na „coś poważniejszego” i rozpocząć przygodę z fotografią przez duże „M” na pokrętle wyboru trybów aparatu. Almanach... stanie się ich przepustką na wyższy poziom wtajemniczenia. Mógłbym zaoszczędzić ci czasu i napisać od razu, że książka jest dla każdego, ale to nie zawsze brzmi zachęcająco. Jednak Almanach... taki właśnie jest i może ci towarzyszyć przez długie lata studiów nad fotografowaniem.
W podręczniku znajdziesz „nieśmiertelne” pojęcia takie jak ekspozycja, przysłona, czas naświetlania, HDR, ISO i długo by jeszcze wymieniać. Bardziej zaawansowanym z pewnością przypadną do gustu rozdziały poświęcone światłu i fotografii artystycznej. Wszystko to opisane jest bardzo dobrze opisane i zobrazowane za pomocą rysunków i oczywiście fotografii. Na kartach Almanachu..., pomiędzy rozdziałami, poznasz również sylwetki fotoreporterów wojennych, fotografów reklamowych i mistrzów retuszu, którego wielu nazwałoby grafiką komputerową. Książkę zamykają rozdziały poświęcone historii fotografii oraz jej gatunkom. Na samym końcu podręcznika znajdziesz dodatek w formie słowniczka pojęć oraz odpowiedzi na najczęstsze fotograficzne problemy.
Almanach fotografii powstał pod redakcją trójki autorów: Barbary London, Jima Stone'a oraz Johna Uptona. Należą im się słowa uznania za przygotowanie pozycji, która się nie zestarzeje i dojrzewa wraz z rozwojem techniki fotograficznej - to już dziesiąte wydanie tego podręcznika. Almanachu… raczej nie poczytasz w plenerze. Jego gabaryty i waga przywodzą mi na myśl płytę chodnikową. Jeśli się jednak na to zdecydujesz, odwiedź wcześniej siłownię. Mam też małe zastrzeżenie co do formy wydania... Ta książka woła o twardą oprawę!
Foto esau
Wybrzeże Bułgarii i Rumunii. Przewodnik - Celownik. Wydanie 1
Wakacje, wakacje i po wakacjach… Korzystając z refleksji wynikających po prostu z dzisiejszej daty / jak dobrze, że jestem studentką / i pojawiającej się zewsząd paniki związanej z końcem wakacji, ja przewrotnie powrócę do recenzji pozycji z cyklu przewodnikowo — turystycznego i opiszę dzisiaj książkę z serii o bardzo wdzięcznej nazwie — przewodnik — celownik, tym razem przedstawiającej wybrzeże Bułgarii i Rumunii.
Przewodnik o właśnie takim tytule, wymieniając na początku liczne miejscowości / kurorty / parki narodowe, stanowiące główne atrakcje turystyczne Bułgarii i Rumunii (odpowiednio 18 i 7 pozycji), prezentując następnie liczne mapy wybrzeży, kończąc w rezultacie na przedstawieniu krajoznawczego ABC, stanowi znakomite połączenie informacji i atlasu.
Sam opis nadbrzeżnych miejscowości, poprzedzony jest ponadto ogólną charakterystyką Bułgarii i Rumunii — poznać tutaj możemy między innymi charakterystykę geograficzno — przyrodniczą, klimatyczną oraz… kulinarną obu państw.
Element kulinarny, wprowadzony do książki jest powodem, w związku z którym odradzam jej czytanie z pustym żołądkiem — zamieszczono w niej kilka przepisów na (jak się wydaje) naprawdę wyśmienite dania, wzbogaconych oczywiście o dodatkowo pobudzające wyobraźnię i zmysły fotografie :-)
To właśnie fotografie ilustrując poszczególne fragmenty tekstu, stanowią dużą część przewodnika i są swoistym dowodem na to, że w bułgarskich i rumuńskich miejscowościach położonych na wybrzeżu, każdy człowiek znajdzie coś dla siebie.
Oczywiście całość uzupełniają wskazówki dotyczące noclegów, placówek dyplomatycznych, przepisów drogowych, wyżywienia, czy zagrożeń, czyli wszystkiego, co każdy podróżnik / czytelnik zainteresowany podróżami wiedzieć powinien.
Książka Wybrzeże Bułgarii i Rumunii w bardzo czytelny i jasny sposób porusza najważniejsze kwestie związane z podróżowaniem, kończąc się dodatkowo miejscem na notatki własne, co czyni ją w mojej opinii pozycją niezwykle praktyczną, wręcz podręczną, mogącą stanowić doskonały atrybut czytelnika — podróżnika.
Przewodnik o właśnie takim tytule, wymieniając na początku liczne miejscowości / kurorty / parki narodowe, stanowiące główne atrakcje turystyczne Bułgarii i Rumunii (odpowiednio 18 i 7 pozycji), prezentując następnie liczne mapy wybrzeży, kończąc w rezultacie na przedstawieniu krajoznawczego ABC, stanowi znakomite połączenie informacji i atlasu.
Sam opis nadbrzeżnych miejscowości, poprzedzony jest ponadto ogólną charakterystyką Bułgarii i Rumunii — poznać tutaj możemy między innymi charakterystykę geograficzno — przyrodniczą, klimatyczną oraz… kulinarną obu państw.
Element kulinarny, wprowadzony do książki jest powodem, w związku z którym odradzam jej czytanie z pustym żołądkiem — zamieszczono w niej kilka przepisów na (jak się wydaje) naprawdę wyśmienite dania, wzbogaconych oczywiście o dodatkowo pobudzające wyobraźnię i zmysły fotografie :-)
To właśnie fotografie ilustrując poszczególne fragmenty tekstu, stanowią dużą część przewodnika i są swoistym dowodem na to, że w bułgarskich i rumuńskich miejscowościach położonych na wybrzeżu, każdy człowiek znajdzie coś dla siebie.
Oczywiście całość uzupełniają wskazówki dotyczące noclegów, placówek dyplomatycznych, przepisów drogowych, wyżywienia, czy zagrożeń, czyli wszystkiego, co każdy podróżnik / czytelnik zainteresowany podróżami wiedzieć powinien.
Książka Wybrzeże Bułgarii i Rumunii w bardzo czytelny i jasny sposób porusza najważniejsze kwestie związane z podróżowaniem, kończąc się dodatkowo miejscem na notatki własne, co czyni ją w mojej opinii pozycją niezwykle praktyczną, wręcz podręczną, mogącą stanowić doskonały atrybut czytelnika — podróżnika.
unfeigned.pl 2011-08-31
Marketing narracyjny. Jak budować historie, które sprzedają
Wszystko jest opowieścią.
Wszystko oprócz tego, co zdarza nam się osobiście, co przeżywamy, czego doświadczamy bez słów. To jednak może być opowieścią. Naszą opowieścią.
Można zajmująco opowiadać na każdy temat. Nie tylko w powieści, filmie, teatrze. Można opowiadać wszędzie. Można też wszędzie opowieści słuchać.
Każdy przedmiot ma swoją opowieść. Czym jest. Jak powstał. Kto, dlaczego i jak go stworzył. Jakie były jego dzieje i do czego służył.
Wczoraj wpadła mi przed oczy reklama piwa Pilsner Urquell. Była to dość długa, jak na spot telewizyjny, opowieść o tym jak to w XIV wieku pewien czeski król dał małemu miastu prawo ważenia piwa. Po kilkuset latach tradycji w mieście tym wymyślono całkiem nowy typ piwa – piwo typu pilsneńskiego. I Pilsner Urquell jest bezpośrednim potomkiem tej długiej tradycji.
Była to cała opowieść z tłem historycznym, głównym bohaterem (piwowarem), jego pasją, jego walką o jakość piwa i wreszcie jego wielkim sukcesem. Bo dzisiaj każde prawie jasne piwo na świecie jest robione według pilsneńskiej receptury.
Podobnie jest z ludźmi. Każdy ma swoją opowieść. Każdy przeżył coś godnego uwagi. Każdy w życiu miał jakąś przygodę godną opowiedzenia.
Opowieści i narracje budują najważniejsze aspekty naszego życia.
Wszystkie religie są opowieściami. To dlatego w każdej dużej, współczesnej religii centralne miejsce zajmuje święta księga. W niej właśnie spisane są opowieści.
Historia jest zbiorem opowieści. Przecież nie sposób dzisiaj powiedzieć na pewno jak to z tym Mieszko Pierwszym było. Wszystko, co o tym facecie wiemy to mniej lub bardziej prawdziwe narracje.
Opowieściami są również wiadomości telewizyjne, czy newsy gazetowe. Nie przypadkiem dzisiaj dodaje się do wiadomości dramatyczną muzykę filmową, nie przypadkiem opowiada się je z naciskiem na emocje, naginając do tego fakty.
Bajka jest zawsze lepsza od faktów.
Podobnie jest w polityce. Nie liczą się już wielkie idee, wielkie „izmy” – liberalizm, konserwatyzm, marksizm, komunizm. Liczy się opowieść, którą codziennie wymyślają fachowcy od politycznego marketingu. Liczy się konflikt, dramaturgia, emocja, morał i sens.
Swoje opowieści mają również miejsca. Miasta, wioski, lasy, drogi i wzgórza pełne są opowieści. Trzeba je tylko umieć odkryć. Albo wymyślić.
Oczywiście opowieści filmowe są dłuższe, bardziej rozbudowane i mocniej skomplikowane niż reklamowa opowieść o piwie, czy polityczny „przekaz dnia” któregoś z polityków. Ale zasady dramaturgii są stałe i niezmienne.
Nie wolno nudzić. Musi być główny bohater i jego adwersarz (albo przeciwności). Musi być walka, pasja, konflikt, starcie. Musi być szczęśliwe zakończenie. Musi być katharsis i morał.
Wszystko jak w kinie.
Dlaczego o tym piszę?
Bo przeczytałem ciekawą książkę. Jest to książka z innej branży niż moja, ale traktująca dokładnie o tym, czym się zawodowo zajmuję. O opowiadaniu bajek.
Nazywa się to „Marketing narracyjny” i napisał ją specjalista od marketingu Eryk Mistewicz. Dla niego również wszystko jest opowieścią. I każdą opowieść można wykorzystać do celów marketingowych, sprzedażowych i komunikacyjnych. Ciekawy punkt widzenia.
Mistewicz w swoich poglądach na rzeczywistość bywa skrajny i wyrazisty. Często prowokuje do dyskusji, czy wręcz do gwałtownego sprzeciwu. To dobrze. Skrajność wizji i poglądów jest zawsze ciekawsza poznawczo od letniości i uładzonej przewidywalności. Można się z Erykiem nie zgadzać, można z nim dyskutować, ale na pewno warto poznać jego sposób opisywania dzisiejszego świata.
Bo ta książka tym właśnie jest. Próbą uchwycenia ducha współczesności.
Na pewno nie jest to tylko podręcznik najnowszych technik marketingowych.
Oczywiście, kto dobrze zna wcześniejsze teksty Mistewicza, nie będzie zaskoczony myślami zawartymi w tej książce. Autor prezentuje je od dawna i publikuje w różnych pismach i gazetach.
Tu jednak wszystko zebrane jest w jednym miejscu. I nawet dla kogoś zupełnie niezainteresowanego współczesnym marketingiem jest to lektura ciekawa.
Dla kogoś, kto, tak jak ja, zajmuje się zawodowo opowiadaniem bajek – nawet bardzo ciekawa.
Wszystko oprócz tego, co zdarza nam się osobiście, co przeżywamy, czego doświadczamy bez słów. To jednak może być opowieścią. Naszą opowieścią.
Można zajmująco opowiadać na każdy temat. Nie tylko w powieści, filmie, teatrze. Można opowiadać wszędzie. Można też wszędzie opowieści słuchać.
Każdy przedmiot ma swoją opowieść. Czym jest. Jak powstał. Kto, dlaczego i jak go stworzył. Jakie były jego dzieje i do czego służył.
Wczoraj wpadła mi przed oczy reklama piwa Pilsner Urquell. Była to dość długa, jak na spot telewizyjny, opowieść o tym jak to w XIV wieku pewien czeski król dał małemu miastu prawo ważenia piwa. Po kilkuset latach tradycji w mieście tym wymyślono całkiem nowy typ piwa – piwo typu pilsneńskiego. I Pilsner Urquell jest bezpośrednim potomkiem tej długiej tradycji.
Była to cała opowieść z tłem historycznym, głównym bohaterem (piwowarem), jego pasją, jego walką o jakość piwa i wreszcie jego wielkim sukcesem. Bo dzisiaj każde prawie jasne piwo na świecie jest robione według pilsneńskiej receptury.
Podobnie jest z ludźmi. Każdy ma swoją opowieść. Każdy przeżył coś godnego uwagi. Każdy w życiu miał jakąś przygodę godną opowiedzenia.
Opowieści i narracje budują najważniejsze aspekty naszego życia.
Wszystkie religie są opowieściami. To dlatego w każdej dużej, współczesnej religii centralne miejsce zajmuje święta księga. W niej właśnie spisane są opowieści.
Historia jest zbiorem opowieści. Przecież nie sposób dzisiaj powiedzieć na pewno jak to z tym Mieszko Pierwszym było. Wszystko, co o tym facecie wiemy to mniej lub bardziej prawdziwe narracje.
Opowieściami są również wiadomości telewizyjne, czy newsy gazetowe. Nie przypadkiem dzisiaj dodaje się do wiadomości dramatyczną muzykę filmową, nie przypadkiem opowiada się je z naciskiem na emocje, naginając do tego fakty.
Bajka jest zawsze lepsza od faktów.
Podobnie jest w polityce. Nie liczą się już wielkie idee, wielkie „izmy” – liberalizm, konserwatyzm, marksizm, komunizm. Liczy się opowieść, którą codziennie wymyślają fachowcy od politycznego marketingu. Liczy się konflikt, dramaturgia, emocja, morał i sens.
Swoje opowieści mają również miejsca. Miasta, wioski, lasy, drogi i wzgórza pełne są opowieści. Trzeba je tylko umieć odkryć. Albo wymyślić.
Oczywiście opowieści filmowe są dłuższe, bardziej rozbudowane i mocniej skomplikowane niż reklamowa opowieść o piwie, czy polityczny „przekaz dnia” któregoś z polityków. Ale zasady dramaturgii są stałe i niezmienne.
Nie wolno nudzić. Musi być główny bohater i jego adwersarz (albo przeciwności). Musi być walka, pasja, konflikt, starcie. Musi być szczęśliwe zakończenie. Musi być katharsis i morał.
Wszystko jak w kinie.
Dlaczego o tym piszę?
Bo przeczytałem ciekawą książkę. Jest to książka z innej branży niż moja, ale traktująca dokładnie o tym, czym się zawodowo zajmuję. O opowiadaniu bajek.
Nazywa się to „Marketing narracyjny” i napisał ją specjalista od marketingu Eryk Mistewicz. Dla niego również wszystko jest opowieścią. I każdą opowieść można wykorzystać do celów marketingowych, sprzedażowych i komunikacyjnych. Ciekawy punkt widzenia.
Mistewicz w swoich poglądach na rzeczywistość bywa skrajny i wyrazisty. Często prowokuje do dyskusji, czy wręcz do gwałtownego sprzeciwu. To dobrze. Skrajność wizji i poglądów jest zawsze ciekawsza poznawczo od letniości i uładzonej przewidywalności. Można się z Erykiem nie zgadzać, można z nim dyskutować, ale na pewno warto poznać jego sposób opisywania dzisiejszego świata.
Bo ta książka tym właśnie jest. Próbą uchwycenia ducha współczesności.
Na pewno nie jest to tylko podręcznik najnowszych technik marketingowych.
Oczywiście, kto dobrze zna wcześniejsze teksty Mistewicza, nie będzie zaskoczony myślami zawartymi w tej książce. Autor prezentuje je od dawna i publikuje w różnych pismach i gazetach.
Tu jednak wszystko zebrane jest w jednym miejscu. I nawet dla kogoś zupełnie niezainteresowanego współczesnym marketingiem jest to lektura ciekawa.
Dla kogoś, kto, tak jak ja, zajmuje się zawodowo opowiadaniem bajek – nawet bardzo ciekawa.
piotrweresniak.com Piotr Wereśniak, 2011-09-14
Ten wredny PR 2009. Jak Public Relations zmieniło Polskę
O Public Relations pisze się dużo zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym kontekście. Określeniem Public relations często też „na wiatr” i w niewłaściwym kontekście rzucają politycy. Wydana przez wydawnictwo Helion książka Ten wredny PR 2009. Jak Public relations zmieniło Polskę to nic innego jak spojrzenie okiem znanych dziennikarzy i publicystów na rolę Public Relations w naszej rodzimej polityce.
Tę książkę polecał podczas jednego z wykładów jeden z wykładowców. Teraz postanowiłam po nią sięgnąć. Nie jest to książka dla tych, którzy szukają teoretycznego kompendium wiedzy na temat PRu politycznego. Jest to raczej zbiór prezentujący punkty widzenia osób będących bacznymi obserwatorami życia politycznego w Polsce.
Wypowiadają się Katarzyna Kolenda-Zaleska, Monika Olejnik, Sebastian Chachołek, Wiesław Gałązka, Andrzej Mleczko, Marek Skała, Wojciech K. Szalkiewicz, Jacek Żakowski. Znani i cenieni publicyści. Książka jest zbiorem wcześniej już publikowanych artykułów i felietonów. Dobrym jej uzupełnieniem jest rozdział zawierający publikacje Marka Skały. Wydaje się on być bardziej merytoryczny (z punktu widzenia teoretyków PRu). Humoru dodaje rozdział z grafikami Andrzeja Mleczki – w tym przypadku jak zwykle można liczyć na dawkę dobrego humoru i trafnych komentarzy.
Polecam zajrzeć do książki tym, którzy interesują sie marketingiem politycznym – dla skonfrontowania własnych obserwacji zachowań polityków w Polsce oraz ich podejściem do PRu. Również tym, którzy cenią uporządkowaną wiedzę praktyczną połączoną z komentarzem do zastosowanych rozwiązań.
Tę książkę polecał podczas jednego z wykładów jeden z wykładowców. Teraz postanowiłam po nią sięgnąć. Nie jest to książka dla tych, którzy szukają teoretycznego kompendium wiedzy na temat PRu politycznego. Jest to raczej zbiór prezentujący punkty widzenia osób będących bacznymi obserwatorami życia politycznego w Polsce.
Wypowiadają się Katarzyna Kolenda-Zaleska, Monika Olejnik, Sebastian Chachołek, Wiesław Gałązka, Andrzej Mleczko, Marek Skała, Wojciech K. Szalkiewicz, Jacek Żakowski. Znani i cenieni publicyści. Książka jest zbiorem wcześniej już publikowanych artykułów i felietonów. Dobrym jej uzupełnieniem jest rozdział zawierający publikacje Marka Skały. Wydaje się on być bardziej merytoryczny (z punktu widzenia teoretyków PRu). Humoru dodaje rozdział z grafikami Andrzeja Mleczki – w tym przypadku jak zwykle można liczyć na dawkę dobrego humoru i trafnych komentarzy.
Polecam zajrzeć do książki tym, którzy interesują sie marketingiem politycznym – dla skonfrontowania własnych obserwacji zachowań polityków w Polsce oraz ich podejściem do PRu. Również tym, którzy cenią uporządkowaną wiedzę praktyczną połączoną z komentarzem do zastosowanych rozwiązań.
marketingdokobiet.pl 2011-09-07
Prawa sukcesu według Napoleona Hilla. Zasady samodoskonalenia
Do refleksji nad własnym rozwojem pobudzić nas może także książka Wydawnictwa Onepress „Prawa sukcesu według Napoleona Hilla. Zasady samodoskonalenia". Napoleon Hill prezentuje zasady psychologii sukcesu, których nieznajomość często nas samych wiedzie na manowce, lub też sprzyja tym, którzy chcą nas na bezdroża wyprowadzić. Przy odrobinie cierpliwości - bo nie jest to bynajmniej „broszura", a raczej księga osobistego rozwoju - dowiemy się, którędy wiedzie droga do naturalnej harmonii oraz jak pozbyć się wszelkich blokujących ograniczeń. Nauczymy się precyzować życiowe cele i tak postępować, by je osiągnąć (docenimy przy okazji siłę działania skutecznej autosugestii na drodze do sukcesu).
Spróbujemy opanować sześć blokujących lęków, takich jak: krytyka, utrata miłości, choroba, ubóstwo, starość oraz śmierć. A to dopiero początek tej interesującej lektury...
Spróbujemy opanować sześć blokujących lęków, takich jak: krytyka, utrata miłości, choroba, ubóstwo, starość oraz śmierć. A to dopiero początek tej interesującej lektury...
POLSKA - DZIENNIK ŁÓDZKI .N, 2011-09-12