ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 1333 1334 1335 1336 1337 ... 1838 > »

Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku

Chciałbyś przeczytać książkę napisaną w prawdziwie reporterskim, porywającym stylu Sięgnij po „Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na jedwabnym szlaku". To książka wydana w marcu br. przez Wydawnictwo Bezdroża, autorstwa Roberta Robba Maciąga -dziennikarza, fotografa i podróżnika. Wbrew pozorom nie jest to książka o Jedwabnym Szlaku, lecz przede wszystkim o ludziach, którzy nim podążają i o tych, którzy mieszkają na jego trasie. O ludziach i o spotkaniach z nimi przy tytułowej herbacie. Robert na ponad 300 bogato ilustrowanych stronach opisuje i prezentuje, na czym polega prawdziwa magia azjatyckiej gościnności. Oto przedsmak lektury: „Ledwo pojawiały się pierwsze domy kolejnej wsi, a rozbrzmiewały nowe nawoływania, następne zaproszenia. Znów była kawa z kardamonem i znów herbata. Herbata była zawsze gorąca, tak jak zaproszenie do domu. Od Damaszku przez Azję Środkową do Chin." Książkę gorąco polecamy, zwłaszcza przed świętami. Być może, to co przeczytamy natchnie nas do zorganizowania miłego, świątecznego spotkania z bliskimi. Oczywiście przy herbacie.
POLSKA - DZIENNIK BAŁTYCKI dj, 2012-03-29

Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku

Słoik chińskiej, zielonej albo mała szklaneczka mocnej, bardzo słodkiej. Słona, mleczna szircza albo zwyczajny czaj. Podróż jest odmierzana kolejnymi łykami herbaty, a może należałoby rzec – kolejnymi spotkaniami przy tym esencjonalnym naparze. Bo nie sama herbata jest ważna, nie ważne ile kto słodzi, w czym ją pije… Ważny jest ten, kto niespodziewanie zapyta obcego turystę: „czaj pijot?”

„Tysiąc szklanek herbaty” Roberta Robba Maciąga to nie jest zwykła opowieść o podróży rowerowej Jedwabnym Szlakiem. Podróż kojarzy się z przemierzaniem kolejnych kilometrów, z punktami na mapie, z mijanymi górami i dolinami, z miastami i bezdrożami. W tym krajobrazie jest oczywiście miejsce dla ludzi – sklepikarzy, właścicieli hoteli i stacji benzynowych, przypadkowych przechodniów, którzy przecinają szlak wędrówki. Trudno zapamiętać ich twarze i imiona, trudno jest się porozumieć inaczej niż na migi. Trudno jest ich poznać, gdy w wiosce pozostaje się na jedną noc, by rano wyruszyć na spotykanie kolejnych ludzi, podobnych, a jednak zupełnie innych. To, co trudne nie jest niemożliwe jeśli tylko pozwolimy sobie podróżować „całym sobą”. Podróż wyzwala w człowieku coś, co można nazwać pierwotnym instynktem stadnym, a co jest w istocie potrzebą bycia z drugim człowiekiem, napicia się z nim herbaty. Ta książka jest o spotkaniu obcych i jednocześnie bardzo bliskich sobie ludzi.

Wyprawa, w którą zabiera nas Robert Maciąg, to podróż „do drugiego człowieka”; podróż, która pozwala każdemu wrócić do początków człowieczeństwa. Nie są to słowa na wyrost jakby się mogło wydawać, bo to właśnie w podróży, w obcym otoczeniu, gdzie natura staje się wrogiem jednostki, istnienie człowieka jest zależne od „Innego”, od tego, który podzieli się wodą, poczęstuje pożywieniem, udzieli schronienia. Czasem są to gesty na wyrost, zwykła gościnność i ciekawość, a czasem, jak na pustyni Dasht-e Kavir jest to pomoc, która ratuje życie. „W miejscu gdzie człowiek samotny nie ma większych szans na przetrwanie, drugi człowiek jest jego aniołem stróżem. I nigdy nie wiadomo, kto jest czyim i kiedy” pisze Maciąg i zabiera nas w głąb Azji, do małych domków przypominających bunkry, do zielonych meczetów i jurt zdobionych skórami zwierząt. To zadziwiające, że nieprzychylna natura i konieczność budowania zwartej społeczności na piaskach pustyni czy nieurodzajnych stepach, uczyniła tych ludzi tak niebywale otwartymi, wyczulonymi na potrzeby innych. Uśmiechnięci Uzbekowie, Tadżykowie, Irańczycy czują się gospodarzami, przewodnikami, wreszcie – ambasadorami swoich wsi i miasteczek. Ta wola pomocy i ciekawość świata sprawia, że znika nawet bariera językowa, a w jej miejsce pojawia się coś tak naturalnego w komunikacji międzyludzkiej jak gest.

Gest gościnności jest wszędzie taki sam. Szczątkowe słowa rosyjskie, angielskie czy niemieckie tylko naprowadzają na dobre tory, ale to właśnie gesty, grymasy, uniwersalne znaki „na migi” są prawdziwym językiem podróży. Można mieć wątpliwości, czy taka komunikacja jest wyczerpująca – nie, z pewnością nie jest, bo trwa zbyt krótko by dowiedzieć się wszystkiego, zbyt wiele jest w naszych krajach różnic, które należałoby wytłumaczyć, zbyt wiele szczegółów, do których przywiązujemy wagę. Ale ta komunikacja jest prawdziwa i wynika z naszej potrzeby interakcji z „Innym”. Jej „prawdziwość” to znak, że, jak pisze Maciąg, chociaż „mamy różne twarze, języki i religie (…) w środku jesteśmy tacy sami”. Gest jest odwieczny, naturalny, ponadnarodowy, przynależy człowiekowi, albo nawet więcej – czyni człowieka. Tym właśnie jest podanie szklanki z herbatą, to mowa ciała, która, przełożona na „nasz język” (zbyt opisowy, zbyt sztuczny w tym kontekście) oznaczałaby – chcę wiedzieć kim jesteś, jak mieszkasz, jaka jest twoja rodzina i twój kraj. I chociaż trudno w to uwierzyć, to w tym geście, w tej wymianie niemal bez słów znajdują się te wszystkie pytania i wszystkie odpowiedzi. Czasem więcej jest milczenia, czasem więcej uśmiechu, który zapełnia nieporadność współczesnego podróżnika, czasem więcej angielskiego czy rosyjskiego, który pozwala uzupełnić historie Abdula, Hadżim, Mariam…

Cały dziennik Roberta Maciąga jest historią ludzi. Nawet gdy autor zachwyca się pięknem przyrody, zawsze towarzyszy mu refleksja nad człowiekiem, który z tą naturą musi współpracować lub walczyć. Nie tylko niedostępne góry czy słone pustynie są prawdziwym wrogiem tych małych społeczności. Bolesna historia krajów Bliskiego Wschodu, republik Związku Radzieckiego czy Chin wskazuje, że najeźdźca czy dyktator, po prostu drugi człowiek staje się najczęściej najokrutniejszym oprawcą. Nie dość, że czas nie zdążył jeszcze zabliźnić ran po ostatnich konfliktach, już z impetem wybuchają nowe, które tak boleśnie uderzają w zwykłych, prostych obywateli. Dziś, w 2012 roku ze współczuciem czyta się słowa anonimowego mieszkańca syryjskiego miasteczka Aleppo, który dwa lata temu zwierzył się Robertowi: „Oglądałem 30 lat temu Wałęsę w TV i już 30 lat na takiego i u nas czekam. Ale już się nie doczekam. U nas takich od razu zabijają”. W tym właśnie tkwi siła dziennika z podróży – w oddaniu głosu innym. Maciąg nie zawłaszcza opowieści, ale otwiera swoją literaturę i pozwala by jego przyjaciele mieli szansę powiedzieć światu kim są, co robią, o czym myślą, jak wygląda ich prawdziwe życie. Jest to kolejna wielka potrzeba każdego człowieka – podzielenie się z innymi swoją historią, przekazanie dalej własnej narracji, a tym samym zaznaczenie swojej obecności w świecie, istnienie poprzez opowieść. Właśnie te dialogi, przytaczane słowa, te zdjęcia, którymi autor dzieli się ze światem są zapłatą za gościnę. To jedyne, co może zrobić dla swoich gospodarzy – dać świadectwo.

Cała książka „Tysiąc szklanek herbaty” jest świadectwem ludzkiej gościnności i potrzeby bycia razem. Wszystkich nas łączy chęć zapytania „Innego” kim jest, ale i opowiedzenia swojej własnej historii. Bez tej ciekawości i wiary „w drogę”, w to, że na jej końcu znajdują się uczciwi, dobrzy ludzie, nie byłoby ani podróży, ani tym samym ogromnej części naszego wspólnego dziedzictwa kulturowego. Robert Maciąg dochodzi do zaskakująco prostego, ale jakże ważnego wniosku – podróż sprawia, że człowiek znów zaczyna wierzyć w człowieka. Oddala się od negatywnych komunikatów telewizyjnych, tragicznych historii, którymi epatują media, a przybliża do drugiej osoby, takiej jak on sam, z podobnymi potrzebami i problemami. Oczywiście, wszędzie można spotkać złodzieja czy oszusta, ale jednak znacznie częściej spotyka się tych, którzy częstują obiadem, zapraszają do domu, udzielają dobrych rad. „Przywracanie wiary” brzmi może zbyt pompatycznie w kontekście tego lekkiego w swojej formie, bardzo przystępnego dziennika, ale trudno o lepsze określenie na ten fenomen jedności ludzi, o którym Robert pisze:

„Gościnność zawsze będzie dla mnie fenomenem. Jak to się dzieje, że pod wpływem impulsu ktoś zaprasza mnie do domu i nagle, bez żadnej podstawy, zaczyna o mnie dbać (…). Fenomenem jest również dla mnie to, że ja się na to zgadzam. Oddaję się pod opiekę obcym ludziom, wchodzę do ich domu i zamykam się przed światem (…)”.

„Tysiąc szklanek herbaty” to dziennik niezwykły, bardzo wzruszający i daleki od telenowelowego kiczu, którego obawia się sam autor. Jest w tym dzienniku za to jakaś prawda o człowieku, o potrzebie dzielenia się własnym życiem, własną historią i o niezwykle cennych momentach rozmowy przy szklance herbaty.
lekturyreportera.pl Anna Ciarkowska, 2012-03-28

Plan B. Otwórz się na nowe, lepsze perspektywy dla Twojego biznesu

Autorzy książki Getting to Plan B. (J. Mullins, R. Komisar) prowadzą czytelnika przez proces innowacji, oparty na kolejnych przybliżeniach prowadzących do idealnego produktu.

Książka zaczyna się od opisu spotkania w uznanej firmie Venture Capital (Kleiner Perkins Caufield & Byers). Partner firmy (i autor książki) zadaje szefom firm w które inwestują proste pytanie: która z firm porzuciła swój oryginalny biznesplan i zmieniła go na plan B?”. 2/3 zgromadzonych podnosi rękę. Wielu z nich mówi, że zrestarowali swoje firmy trzy razy.

Drugi autor książki dokonał analizy danych z pięciu lat funkcjonowania studenckiego programu wsparcia przedsiębiorczości. Okazało się, że spośród stworzonych w ramach tego programu firm (tych, które przetrwały) aż 60% nie realizuje pierwotnie zgłaszanych przez studentów pomysłów.

Autorzy prezentują w książce ponad 20 historii firm, które zmieniły plan działania i odniosły sukces.

Moje notatki z książki:

Badania wykazują, że potrzeba zrealizować 58 pomysłów na produkt by dostarczyć na rynek jeden udany produkt.

Autorzy proponują usystematyzowany proces

Analogie – poszukiwanie firm, które rozwiązały analogiczne problemy.
Antilogs (antylogartym) – wyszukiwanie sytuacji gdy firmy rozwiązujące zbliżone problemy, zachowały się przeciwnie niż byś tego oczekiwał – być może właśnie realizowały swój plan B.
Leaps of faith – pytania na które nie ma odpowiedzi w powyższych danych sprowadzają Cię do ustalenia co jest jedynie Twoim przekonaniem (na które nie ma dowodu). Tutaj pojawia się miejsce na eksperyment.
Dashboards – ostatni krok to stworzenie usystematyzowanego narzędzia do prowadzenia eksperymentów.
Istotne jest aby stawiane w badaniach hipotezy były mierzalne.

Sześć kluczowych pytań w planie przychodów

Kto kupuje?
Co kupuje?
Jaki problem klienta rozwiązujesz lub jaką wartość oferujesz?
Jak szybko, jak często i jak wiele i jak często będzie realizowany zakup?
Ile będą płacili klienci i od czego jest zależna wysokość opłat?
Jakie będą koszty i nakłady po Twojej stronie?
ideas2action.pl Tomek Karwatka, 2012-02-20

Rosyjski dla bystrzaków

Wiem, że seria "Dla bystrzaków" wzbudza wiele emocji wśród fanów wszelakich poradników. Wszystkim bowiem kojarzy się z oryginalną nazwą serii -"For Dummies", co bardzo łatwo przetłumaczyć sobie z języka angielskiego. Po zapoznaniu się z serią językową wiem już, że zbyt szybko i pochopnie czytelnicy wydali swój wyrok. Podręczniki do nauki języków z tej serii są niezwykłe, oryginalne, zupełnie różnią się od tych tradycyjnych i tym samym zasługują na szczególną uwagę. Dzisiaj pragnę przybliżyć Wam kilka pozycji. Być może znajdziecie coś dla siebie.

Autorami książki są doktoranci, dla których języki słowiańskie są chlebem powszednim. Czytelnik zaczyna naukę od podstaw, czyli od alfabetu rosyjskiego znanego także jako cyrylica. Następnie małymi krokami poznajemy podstawowe zwroty, gramatykę, czasowniki i ich odmianę, zapoznajemy się z dialogami, a także rozwiązujemy gierki językowe, łamigłówki i ćwiczymy zdobyte umiejętności.

To co wyróżnia ten podręcznik od innych to mnóstwo ciekawostek i informacji o samej Rosji, kulturze i obyczajach. Jest to interesująco połączone z nauką języka i sprawia, że całość przedstawia się niezwykle interesująco.

Kolejnym plusem jest zapis wymowy obok każdego ze słówek i zdań. Wiem, że na początku bardzo ułatwia to naukę poprawnej wymowy i płynnego akcentu.

W każdym rozdziale autorzy przedstawiają czytelnikowi jaki materiał musi opanować, z czym się zapozna i jakie ma to znaczenie w przypadku języka rosyjskiego. Podczas nauki z tą książką miałam wrażenie, że uczestniczę w prywatnych korepetycjach, a autorzy zwracają się bezpośrednio do mnie.

Do książki dołączona jest płyta CD z wszystkimi dialogami zawartymi w tym kursie, co niezaprzeczalnie jest świetną okazją do wsłuchania się w cudowną melodię tego języka. Jako dodatki specjalne znajdziemy tutaj tabele czasowników,a także słowniczek polsko-rosyjski i rosyjsko-polski.
Ktoczytazyjepodwojnie.blogspot.com kolmanka, 2012-03-27

Filozofia sukcesu, czyli f**k it

Pewnego dnia John C. Parkin i Gaia Pollini postanowili otworzyć w sercu Włoch ośrodek wypoczynkowy, który nazwali „The Hill That Breathes”… Ośrodek ten miał być oazą, w której odwiedzający go goście mieli odnaleźć spokój. I tak też w gruncie rzeczy było – ludzie, którzy do niego trafiali uczyli się dystansować i uwalniać od tego, co ich w jakikolwiek sposób ograniczało, w myśl jednej zasady, na którą składały się dwa proste słowa: „Pieprz to”. Dla jednych zabrzmi dziwacznie, dla drugich całkowicie znajomo…

Nie od dziś wiadomo, że ludzie mają tendencję do przesadzania i znajdowania problemów tam, gdzie ich nie ma. Czy aby na pewno jest to takie dobre? Z całą pewnością nie, a już na pewno nie na dłuższą metę. Więc po co rwiemy sobie włosy z głowy, zamiast wszystko na spokojnie przemyśleć? Przyczyna jest prosta – zbyt poważnie wszystko traktujemy.

Książka „Filozofia sukcesu, czyli f**k it!”, która kryje w sobie niebanalne przesłaniem łamie nasze standardy myslenia – autorzy nawołują do zdystansowania się wobec wszystkiego, co nas martwi i trafi. I jak się okazuje, wcale nie jest to takie trudne!

„Filozofia sukcesu…” to mała perełka, która ma wielką moc. Można ją czytać od początku do końca, bądź na wyrywki, otwierając na chybił trafił – za każdym razem trafi nam się prosta rada, która sprawi, że uśmiechniemy się od ucha do ucha. Książka ta przede wszystkim pokazuje, że czasem lepiej jest najzwyczajniej w świecie odpuścić, niż brnąć w coś, co zamiast nas uszczęśliwić, przynosi nam dodatkowe problemy i zmartwienia.

Z całą pewnością znajdą się osoby, które uznają tę książkę za coś absurdalnego i totalnie zbędnego, co kosztuje znacznie więcej, niż powinno. Pieprzyć to! Życie jest jedno, a i tak nigdy nie dogodzimy każdemu. Nie musimy! Na szczęście nie mamy takiego obowiązku. Tym, którzy chcą się uśmiać, bądź sprawić komuś niebanalny prezent z przymrużeniem oka, dając do zrozumienia, żeby nieco spuścili z tonu, z pełną odpowiedzialnością polecam książkę głoszącą nową, lepszą filozofię – „F**k it! By żyło się lepiej!” Tym, którzy nie maja poczucia humoru i dystansu do siebie i swoich pieniędzy radzę… poszukać jej w bibliotece ;)
molksiazkowyy.blogspot.com 2012-03-24
« < 1333 1334 1335 1336 1337 ... 1838 > »