ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »
« < 1335 1336 1337 1338 1339 ... 1838 > »

Francuski dla bystrzaków

Wiem, że seria "Dla bystrzaków" wzbudza wiele emocji wśród fanów wszelakich poradników. Wszystkim bowiem kojarzy się z oryginalną nazwą serii -"For Dummies", co bardzo łatwo przetłumaczyć sobie z języka angielskiego. Po zapoznaniu się z serią językową wiem już, że zbyt szybko i pochopnie czytelnicy wydali swój wyrok. Podręczniki do nauki języków z tej serii są niezwykłe, oryginalne, zupełnie różnią się od tych tradycyjnych i tym samym zasługują na szczególną uwagę. Dzisiaj pragnę przybliżyć Wam kilka pozycji. Być może znajdziecie coś dla siebie.

Paryż chyba już zawsze kojarzyć mi się będzie z filmem "Funny face" z Audrey Hepburn. A piosenka "Bonjour Paris" sprawia, że mam ochotę natychmiast spakować walizki i lecieć najbliższym samolotem do miasta zakochanych.

Książka podzielona jest na 5 działów: na dobry początek, francuski w akcji, francuski w podróży, dekalogi i dodatki. Dodatkami są także płyta CD, tabele odmian czasowników oraz słowniczek.

W każdym z rozdziałów poznajemy francuski z troszkę innej strony - gramatycznej, leksykalnej, akcentu czy składni. Po opanowaniu treści bez problemu potrafić będziemy poruszać się po Francji i porozumiewać z tubylcami. W książce aż roi się od ciekawostek dotyczących nie tylko kultury, sztuki i obyczajów, ale też francuskiej kuchni i sportów zimowych.

Można powiedzieć, że ta książka to nie tylko kurs językowy, ale również kompendium wiedzy o Francji. Dowiemy się nawet jak z kulturą załatwiać interesy i poznamy zasady savoir-vivre'u.

Podsumowując, proszę nie myślcie o tych podręcznikach jak o książkach dla wyjątkowo tępych i mało chłonnych umysłach. Ta seria w przystępny i niestandardowy sposób uczy języków obcych, troszkę poprzez zabawę i zapoznaje z kulturą konkretnego kraju. Ma zdecydowanie inną formę niż standardowe kursy i właśnie dzięki temu jest unikatowa i zdecydowane ma w sobie to "coś".
Ktoczytazyjepodwojnie.blogspot.com kolmanka, 2012-03-27

Włoski dla bystrzaków

Wiem, że seria "Dla bystrzaków" wzbudza wiele emocji wśród fanów wszelakich poradników. Wszystkim bowiem kojarzy się z oryginalną nazwą serii -"For Dummies", co bardzo łatwo przetłumaczyć sobie z języka angielskiego. Po zapoznaniu się z serią językową wiem już, że zbyt szybko i pochopnie czytelnicy wydali swój wyrok. Podręczniki do nauki języków z tej serii są niezwykłe, oryginalne, zupełnie różnią się od tych tradycyjnych i tym samym zasługują na szczególną uwagę. Dzisiaj pragnę przybliżyć Wam kilka pozycji. Być może znajdziecie coś dla siebie.

Uwielbiam lekkość i specyficzny, nieco zaczepny akcent języka włoskiego. Oglądając filmy z tymi romantycznymi okolicznościami przyrody lub słuchając muzyki, mam ochotę przenieść się chociaż na chwilę do słonecznej Italii i całkowicie zapomnieć o problemach.

Autorkami książek są specjalistkami, które na swoim koncie mają wiele publikacji do nauki języka włoskiego. W 21 rozdziałach zawarta jest nie tylko gramatyka, liczne dialogi, ciekawostki dotyczące kraju, ćwiczenia językowe i wskazówki lingwistyczne, ale też urocze, zabawne rysunki, które znakomicie komponują się z treścią.

Przyznam, że było wiele rzeczy, których nie wiedziałam o tym kraju. Moją ulubioną sekcją w książce są gierki językowe. Uważam, ze to znakomity relaks i chwila wytchnienia przed dalsza nauką.

Ta książka, jak i inne z serii, zawiera płytę CD, na której native speakerzy nagrali dla nas wszystkie dialogi, zawarte w kursie.

Według autorek podręcznika język włoski to styl życia. I trudno się z nimi nie zgodzić. Włosi wiedzą jak korzystać z dobrodziejstw tego świata i pokazują innym jak czerpać z niego całymi garściami. Nie od dziś wiadomo, że Włosi to jedni z najbardziej rozrywkowych i roześmianych narodów na naszej planecie.
Ktoczytazyjepodwojnie.blogspot.com kolmanka, 2012-03-27

Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku

„Polecam podróże. Te dalekie i te bliskie. Życie w podróży nabiera kolorów i smaku, a ludzie wydają się o wiele bliżsi i milsi”. Wsiadłam do pociągu. Bohaterowie książki wsiedli na rowery. I pojechaliśmy – ja w rodzinne strony, oni Jedwabnym Szlakiem.

Gdzieś daleko stąd żyją ludzie, którzy mimo tego, że zupełnie cię nie znają, przyjmą cię pod swój dach, nakarmią i oddadzą swój najlepszy pokój, byś miał gdzie spać. Drzwi do ich domów stoją otworem, a obawa o to, byś niczego im nie ukradł nie ma racji bytu z jednego prostego powodu – nie mają nic, co warte by było zabrania. A życzliwość i zaufanie, którymi cię obdarzą są bezcenne.

Gdzieś daleko stąd to, że nie znasz lokalnego języka nie ma żadnego znaczenia. Wystarcza uśmiech, gesty, spojrzenia. W magiczny niemal sposób nawiązuje się między wami nić porozumienia, która przekształca się niejednokrotnie w coś więcej. Wracając myślami do miejsc, w których byłeś, przed oczyma wyobraźni pojawiają się wszystkie twarze, które miałeś okazję zobaczyć i wszystkie historie, których wysłuchałeś. Mimo tego, że nie rozumiałeś z nich ani słowa.

Gdzieś daleko stąd nie ma telewizorów, a dostęp do Internetu jest totalną abstrakcją. Miejscowi boją się błysku fleszy, bo kojarzą im się z piorunami. A piorun to przecież bóg – człowiek nie powinien mieć urządzenia rzucającego bogami. Dzieci biegają boso. Nigdy nie widziały na oczy książki i nie mają pojęcia o czytaniu. Często są głodne. Mimo tego machają do ciebie radośnie, życząc dobrej podróży. I być może są szczęśliwsze niż dzieci „bogatego Zachodu”, które nie wiedzą, którą zabawką się dzisiaj bawić.

„Spotkania na Jedwabnym Szlaku” to nie tylko podróż przez drogi i bezdroża. To także podróż, dzięki której nabiera się pewnej perspektywy a jednocześnie wiary w to, że ludzie nie są tak źli, jak przedstawiają to media. To podróż wśród ludzi, którzy mimo różnego wyglądu, kultury czy religii w środku są tacy sami i z taką samą radością wypiją z tobą kolejną szklankę herbaty. Pierwszą, setną, tysięczną.

Podróż bohaterów powoli dobiegała końca, a ja powoli przewracałam ostatnie kartki książki obiecując sobie w duchu, że kiedyś również pojadę przed siebie.
bookeriada.pl Justyna Sekuła, 2012-03-28

Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku

„Tysiąc szklanek herbaty”: nietypowy format książki, ciekawy pomysł na okładkę, intrygujący tytuł. To wszystko zwróciło moją uwagę i zaciekawiło mnie, gdy tylko ujrzałam nową książkę Roberta Robba Maciąga. Od razu poczułam, że mi się ona spodoba. Ale ponieważ nie ocenia się książki po okładce, musiałam przekonać się, jaka jest naprawdę. Teraz już to wiem.
Robert Robb Maciąg to z wykształcenia nauczyciel, z pasji podróżnik i fotograf. Jest laureatem konkursu Podróżnik Roku” miesięcznika „Podróże” i zdobywcą Travelera miesięcznika „National Geographic”. Jest również autorem licznych artykułów prasowych oraz książek „Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę” i „Rowerem w stronę Indii”.

„Tysiąc szklanek herbaty” to kolejna w jego dorobku publikacja. Zawarł w niej relację z podróży, jaką odbył, wraz z żoną Anią, trasą prowadzącą legendarnym Jedwabnym Szlakiem, dawną drogą łączącą Chiny z Europą, którą niegdyś jeździły karawany kupców, transportujących na wschód złoto, perfumy, wyroby jubilerskie i rośliny uprawne, zaś ze wschodu – jedwab, żelazo i papier. Podróżnicy, poruszając się rowerami, przemierzyli ów szlak, odwiedzając po drodze 7 krajów: Syrię, Turcję, Iran, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Chiny. Właśnie w podróż do tych miejsc autor książki zabiera czytelnika.
W barwny i żywy sposób opowiada on o tych miejscach, o oglądanych po drodze pięknych, surowych krajobrazach, mijanych miastach i wsiach, o tym, jak wygląda tam życie, dorzucając czasem szczyptę historii. Niczym za sprawą jakiejś magii czytelnik łatwo może przenieść się do nich myślami i wyobraźnią i poczuć klimat egzotyki i tajemniczości, a także zwykłej codzienności. Ale i ta zwykła codzienność dla czytelnika może okazać się niezwykła, bo przecież taka inna od tego, co znane. To wszystko wywołuje pragnienie wyruszenia w podróż śladami bohaterów tej książki.
Jednak nie miejsca są w tej opowieści najważniejsze, lecz przede wszystkim ludzie, których podróżnicy spotkali na Jedwabnym Szlaku.
W tych wszystkich odwiedzanych po drodze krajach mieszkają tak różni ludzie, żyjący w rozmaitych warunkach, mający swoje własne, odrębne zwyczaje. A jednak, jak się okazuje, jest coś, co ich łączy. Coś, czego symbolem są tytułowe szklanki herbaty.
„Świat jest pełen dobrych ludzi” – tak można by było streścić książkę „Tysiąc szklanek herbaty”. Oczywiście w wielkim skrócie, niemniej te właśnie słowa, zaczerpnięte z książki, są według mnie kluczowe dla zawartej w niej opowieści, stanowią jej esencję, główną myśl, wyrażają najważniejszy chyba jej sens.
Opowiadając o swojej drodze poprzez te wszystkie kraje, Robb Maciąg opisuje ogromną wprost życzliwość i gościnność ich mieszkańców. Symbolizowała to właśnie herbata, która, jak pisze autor, była takim łącznikiem pomiędzy odwiedzanymi po drodze miejscami i napotkanymi ludźmi. Ale owa gościnność nie ograniczała się wyłącznie do poczęstunku herbatą, choć była to pewna tradycja. Bardzo często zdarzało się tak, że obcy ludzie, nie czekając nawet na jakąkolwiek prośbę, sami zapraszali podróżników na posiłek czy nocleg, obdarowywali na drogę jedzeniem i pieniędzmi. Chwilowa z założenia gościna często przekształcała się w zaproszenie na obiad, kolację i nocleg ze śniadaniem. Spotkani po drodze ludzie prześcigali się wręcz w tym, kto z nich zaprosi Anię i Roberta do siebie. Za punkt honoru stawiali sobie to, by jak najlepiej ich ugościć. Dzielili się tym, co mieli. Można powiedzieć, że byli to ludzie „z sercem na dłoni”, którym obdarowywali podróżników, nie oczekując niczego w zamian. Zdarzało się również i tak, że widząc ich, zatrzymywali się, życzyli szczęśliwej drogi i odmawiali za nich krótką modlitwę. Co najważniejsze – nie robili tego wszystkiego z jakiegoś przymusu. Robili, bo chcieli, bo im samym kontakt z osobami z innego, dalekiego kraju, sprawiał radość. Autor niejednokrotnie podkreśla w książce, że to ciągłe wspominanie o tak ogromnej życzliwości obcych zupełnie ludzi może wydawać się nieprawdopodobne. Takie było także dla niego, pisze bowiem: „Czasem trudno to wszystko ogarnąć. Tyle sympatii, którą nigdy nie prosiłeś”. Ale takie właśnie są fakty. Żadnej przeszkody nie stanowiła tu bariera językowa. Robert Maciąg podkreśla, że jeśli ludzie chcą się porozumieć, zrobią to, wystarczy gest, mimika, uśmiech, szeroko otwarte gościnne ramiona.
„Zawsze, gdy jesteśmy w drodze, napotkani ludzie doskonale wiedzą, czego nam potrzeba” – pisze autor. Co prawda przyznaje też, że bywa, iż niektórzy trzymają się na dystans, że oszukają czy nawet okradną. Ale częściej jednak zaoferują bezinteresowną pomoc. Ta ogromna życzliwość tamtejszych ludzi wydaje się wprost niesamowita, szczególnie gdy ma się świadomość tego, o czym także przeczytać można w książce: że ich życie nie jest „usłane różami”, żyją zazwyczaj w biedzie, są zdani właściwie na samych siebie, mają wiele problemów, przy których nasze problemy bledną. A jednak, mimo tych trosk dnia codziennego, potrafią zdobyć się na tak wielki gest dobroci.
Książkę „Tysiąc szklanek herbaty” czyta się bardzo dobrze. Robert Maciąg zabiera czytelników we wspaniałą, fascynującą, pełną niezapomnianych wrażeń podróż. Jest on doskonałym obserwatorem rzeczywistości i dzieli się swoimi spostrzeżeniami w interesujący sposób. Lekki, naturalny, swobodny styl wypowiedzi oraz żywy, barwny i pełen humoru język sprawiają, iż lektura książki jest prawdziwą przyjemnością. Publikacja ta jest bogato ilustrowana pięknymi zdjęciami, przedstawiającymi głównie prawdziwych bohaterów tej książki: ludzi spotkanych w drodze. Wspaniałe, wyraziste portrety dzieci, osób dorosłych i starszych, pokazując ich twarze, odsłaniają także ich serca i dusze. Te fotografie naprawdę robią ogromne wrażenie i zasługują na osobne uznanie.

„Tysiąc szklanek herbaty” to wspaniała, ciepła opowieść, której lektura podnosi na duchu. Zawiera w sobie wielką dawkę optymizmu, która może stanowić antidotum na wszelkie zło, smutki i przykrości, z jakimi spotykamy się nieraz w życiu codziennym. Gdy czytałam tę książkę, niejednokrotnie robiło mi się ciepło na sercu i powracała do mnie ta myśl: „Świat jest pełen dobrych ludzi”. Opowieść tu zawarta przywraca wiarę w człowieka, w to, że są ludzie zdolni do tego, by zrobić coś dla kogoś drugiego, nawet obcego, zupełnie bezinteresownie, z czystej życzliwości, nie oczekując za to żadnej zapłaty.
Na pewno byłoby naiwnością sądzić, że tak będzie zawsze i wszędzie. Ale dobrze uświadomić sobie, że ludzie dobrzy są na świecie, i mieć nadzieję, że jest ich więcej, niż tych złych – bo taka pokrzepiająca myśl płynie z opowieści Robba Maciąga.
Arabskie przysłowie, zacytowane w książce, mówi: „Pustynię upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnię”. Opowieść tu zawarta dowodzi, że podobnie świat upiększają ludzie o sercach pełnych dobroci i życzliwości.
Mnie książka Roberta Maciąga prawdziwie zauroczyła. Można powiedzieć, że rozsmakowałam się w tym „Tysiącu szklanek herbaty”. Uważam, że warto sięgnąć po nią i za jej pośrednictwem zakosztować tamtejszej gorącej życzliwości ludzkiej. Zachęcam więc do pójścia w moje ślady. Opowieść ta na pewno wprawi wszystkich czytelników w doskonały nastrój, a otaczający nas świat wyda się dzięki niej jaśniejszy i bardziej kolorowy.
info.arttravel.pl Dorota, 2012-03-27

Personal branding 2.0. Cztery kroki do zbudowania osobistej marki

Kilka miesięcy temu, przygotowując jedno ze spotkań PoznańPR na temat budowania marki osobistej szukałam informacji o personal brandingu. Takich informacji, które szczególnie przydadzą się osobom dopiero zaczynającym myśleć o tym, że warto o swój wizerunek dbać lub takim, które już coś robią ale do końca nie wiedzą jak. Wówczas nie było jeszcze na rynku książki Dana Schawbela. A szkoda, bo jest to książka dokładnie dla takich osób.
Autor Personal brandingu 2.0 jest uważany za swego rodzaju guru personal brandingu. Jego blog PersonalBrandingBlog.com jest często polecany i cytowany przez najbardziej liczące się branżowe media.

Co takiego jest w tej książce, że warto ją przeczytać Przede wszystkim garść naprawdę sensownych, dla niektórych oczywistych, porad na temat kwestii, o których warto myśleć planując swoją karierę. W dzisiejszych czasach, aby osiągnąć zamierzone cele, biznesowe czy tez zawodowe, należy wykorzystywać elementy marketingu i PRu w zastosowaniu do własnej osoby.

Autor przeprowadza czytelnika przez 4 etapy kreowania marki osobistej: jej odkrywanie, tworzenie, prezentowanie i utrzymanie. Pierwszy z nich pokazuje, jak w najlepszy sposób dowiedzieć się czegoś o sobie i znaleźć swoje najlepsze strony. Kolejny wskazuje narzędzia marketingowe, które warto wykorzystać do budowania marki. Trzeci etap pokazuje jak promować swoje umiejętności. Ostatni etap to działania zmierzające do utrzymania marki na rynku. Jak widzicie schematy działania są podobne jak w przypadku kreowania każdej innej marki. Jednak ich realizacja w Personal brandingu 2.0 jest dopasowana ściśle do budowania marki osobistej.

Część z Was ma już pewnie za sobą pewne etapy budowania własnej marki, o których pisze Schawbel. Książka jest raczej dla osób zaczynających przygodę z personal brandingiem, które dopiero planują działania mające na celu zrobienie z nich „tych wyjątkowych” na rynku pracy. Ci znajdą tu na pewno wiele ciekawych wskazówek, które będą mogli wykorzystać.
marketingdokobiet.pl 2012-03-24
« < 1335 1336 1337 1338 1339 ... 1838 > »