W świecie jutra nie będzie biur!
Spójrzmy prawdzie w oczy: nikt nie lubi dojazdów do pracy. Budzik musi dzwonić wcześniej, a do domu wracasz odpowiednio później. Marnujesz czas i nerwy. Być może tracisz też ochotę na zjedzenie czegoś bardziej wartościowego niż składające się głównie ze sztucznie przetworzonych składników dania typu fast food. Być może zaniedbujesz zajęcia na siłowni, tracisz możliwość kontaktu z dzieckiem, zanim pójdzie do łóżka, i czujesz się zbyt zmęczony, by odbyć bardziej ambitną rozmowę z ważną dla Ciebie osobą. Pewnie sam mógłbyś uzupełnić tę listę o kolejne pozycje.
Także Twoje weekendy ulegają skróceniu przez te okropne dojazdy. Przecież wszystkie te czynności, którymi nie będziesz miał ochoty zająć się po tym, jak w ślimaczym tempie dotrzesz zakorkowanymi ulicami do domu, zapełniłyby sporą kartkę papieru i w efekcie będziesz musiał zabrać się do nich w weekend. Ale zanim zdążysz wyrzucić śmieci i przynieść ubrania z pralni, zanim zrobisz zakupy i opłacisz rachunki, połowę weekendu będziesz miał za sobą.
A co z samym dojazdem do pracy? Nawet najwspanialszy samochód nie sprawi, że polubisz stanie w korku. Z kolei jeśli wybierzesz transport publiczny (autobus czy pociąg), możesz od razu zapomnieć o dotarciu do pracy świeży i wypoczęty. Stojąc w ścisku, będziesz wdychał zapachy współpasażerów i wydychał własne zdrowie i dobre samopoczucie.
Mądrzy ludzie w białych fartuchach od dawna zajmują się problemem dojazdów do pracy — tą niewątpliwie nieprzyjemną, ale konieczną częścią naszego dnia — i wydali jednoznaczny werdykt: przez długie dojazdy stajemy się bardziej otyli, zestresowani i nieszczęśliwi. Nawet krótsze dojazdy potrafią pozbawić nas porannego optymizmu.
Wyniki badań wyraźnie pokazują, że dojazdy do pracy wiążą się ze zwiększonym ryzykiem otyłości, powodują bezsenność, wywołują stres, ból szyi i pleców, podnoszą ciśnienie krwi i przyczyniają się do wielu chorób z tym związanych, takich jak zawały serca czy depresje. Ale także… zwiększają ryzyko rozwodu.
Zignorujmy na moment niepodważalne dowody na to, że dojazdy do pracy wpływają niekorzystnie na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Przyjmijmy, że nie wywierają one niekorzystnego wpływu na środowisko naturalne. Następnie policzmy. Załóżmy, że każdego ranka spędzasz około trzydziestu minut w samochodzie, dojeżdżając do pracy w godzinach szczytu, a kolejne piętnaście minut zajmuje Ci dotarcie do samochodu i później do biura. Dziennie poświęcasz więc na to 1,5 godziny. Tygodniowo jest to już 7,5 godziny, a w skali roku daje to wartość między 300 a 400 godzin (sam skoryguj te szacunki o okresy urlopowe). Czterysta godzin to dokładnie tyle, ile nasz programista potrzebował na stworzenie naszego najpopularniejszego produktu — narzędzia Basecamp. Wyobraź sobie, co mógłbyś zrobić, gdybyś miał do dyspozycji dodatkowe 400 godzin rocznie! Czas zmarnowany na dojazdy do pracy wyrządza szkodę nie tylko Tobie, Twoim relacjom z bliskimi czy środowisku naturalnemu — on przynosi w
ymierne szkody także Twojej firmie. A przecież tak być nie musi!
Sięgnij po książkę "Remote" i przekonaj się dlaczego warto przejść na pracę zdalną i jak się do tego zabrać.
Sprawdź również pozostałe nasze nowości:
|