Grzegorz Kubera
Autor bestsellera Stwórz
jednorożca. Od idei po startup wart miliony
PIERWSZYM 5 OSOBOM, KTÓRE KUPIĄ KSIĄŻKĘ Z AUTOGRAFEM, GRZEGORZ KUBERA
POMOŻE W OCENIE ICH POMYSŁU NA BIZNES.
NAPISZ JAKI MASZ POMYSŁ, CO CHCESZ ROZKRĘCIĆ I JAKIE SĄ TWOJE MOCNE I SŁABE STRONY. OTRZYMASZ
INDYWIDUALNĄ ANALIZĘ I PORADĘ OD AUTORA KSIĄŻKI. WYŚLIJ WIADOMOŚĆ NA ADRES:
STUDIO GLIVE
Najpierw jednak zapoznaj się z tym tekstem, który Autor
przygotował specjalnie dla Ciebie
Wiele razy złapałem się na tym, że coś wymyślam, opowiadam o tym znajomym
i bliskim, a potem mija kilka miesięcy, a ja mam opracowane logo, prostą stronę www i
niewiele poza tym. Jednocześnie w mojej głowie mam poczucie - i to jak realistyczne! - że
ten biznes już funkcjonuje. I całkiem nieźle się rozwija!
Właśnie tak postępuje wiele osób, a to przecież niewiele daje. Nie wystarczy nam sama wiedza
i chęci , a także wyobrażenie sobie sukcesu. Niezbędne jest działanie.
Zastanawiałem się kiedyś, czy coś jest ze mną nie tak. Udałem się do
psychologa i opowiedziałem, że mam tendencję do zaczynania wielu przedsięwzięć równolegle,
bo wydaje mi się, że to wspaniałe pomysły i chcę (i potrafię!) je wszystkie zrealizować od A
do Z. Opowiedziałem, że zaczynam prace nad jakimś pomysłem, ale nie umiem go porządnie
dokończyć. Po drodze wpada mi do głowy coś nowego - lepszego! - więc porzucam pomysł nr 1,
by zająć się pomysłem nr 2. Tak jest oczywiście do momentu, gdy wpadnę na pomysł nr 3.
Psycholog doszedł do wniosku, że jestem uzależniony od odczuwania swojego
rodzaju ekscytacji i przypływu adrenaliny, które wiążą się z nowymi pomysłami. Bo faktycznie
jest tak, że gdy pojawia się jakiś wspaniały, świeży pomysł, to mamy tendencję do odczuwania
dużej przyjemności z samej wizji, jaka się z nim wiąże. Wyobrażamy sobie, że dany pomysł
przekuwamy w biznes. Widzimy już działający produkt lub usługę. Mamy wielu zadowolonych
klientów. I, rzecz jasna, mnóstwo pieniędzy. Jest czym się ekscytować!
Wielu z nas myśli ponadto, że warto podzielić się swoimi celami i planami, bo
wtedy znajomi i rodzina będą nas zachęcać do ich realizacji i wspierać. Albo że to dobra
praktyka do rozmów z nieznajomymi, bo w ten sposób - jeśli podzielimy się pomysłem - być
może uda nam się pozyskać kontakt do osoby, która będzie w stanie pomóc w realizacji,
dysponując potrzebnymi i szukanymi przez nas kompetencjami.
Albo inny powód: niektórzy wierzą w "prawo przyciągania" , wychodząc z
założenia, że należy mówić jakie mamy intencje i wizualizować swój cel jako coś, co już
zrobiliśmy. Tacy ludzie wierzą, że podejście tego rodzaju sprawi, że dany pomysł
skrystalizuje się w rzeczywistości.
Praktyka pokazuje, że jest zupełnie inaczej
Okazuje się, że mój problem wcale nie był wyjątkowy. Co więcej, okazuje się,
że nie powinieneś (i ja też nie powinienem) ogłaszać swoich planów i celów w nadziei, że
znajomi będą cię później zachęcać do ich realizacji.
Znajomi raczej będą podchodzić do twoich planów pesymistycznie. Mogą
zakładać, że nie ukończysz swojego projektu i przy każdej okazji dopytywać, jak ci idzie,
niejako po to, aby cię zdenerwować (sami wówczas pocieszają się faktem, że nie zabrali się
za dany projekt - widzą, że tobie nie wychodzi, więc cieszą się, że nie zmarnowali czasu i
nie robili tego samego). Mogą też przewidywać, że nawet jeśli stworzysz dane rozwiązanie, to
nie znajdziesz klientów. A jeśli ich znajdziesz - projekt nie zyska wystarczająco dużego
rozgłosu i nabywców, aby okazać się rentownym. I nawet jeśli i tutaj będą się mylić, na
koniec dnia mogą stwierdzić, że stworzyłeś dany biznes i odniosłeś sukces, bo. większość
klientów ma fatalny gust i zadowala ich niski standard.
A wszelkiego typu afirmacje? Wizualizowanie sukcesów i mowy motywacyjne?
Afirmowanie nie działa. Sorry, ale samo się nie zrobi!
Ludzie będą ludźmi, dlatego dobrze się zastanów, zanim z kimś podzielisz się
swoimi planami. Nie w obawie przed tym, że znajomy podkradnie ci pomysł. Bardziej dlatego,
że ludzie lubią się ponabijać, ponaśmiewać i bezpodstawnie krytykować czyjeś aspiracje.
Lepiej nie mówić o tym, co zamierzasz zrobić, pozwalając, aby później to twoja praca mówiła
sama za siebie.
Tak też zacząłem postępować kilka miesięcy temu i postępuję do dzisiaj.
Obecnie rzadko zdarza się, abym o czymś opowiadał i zdradzał swoje pomysły. Na pytanie o to,
czym się zajmuję i jak idzie rozwój firmy, odpowiadam: "Jest OK".
Testy na temat tego, co opisałem, były wykonywane już od 1933 r. Okazało się,
że ludzie, którzy zdradzają swoje intencje i plany, mają mniejsze szanse na to, że
faktycznie je zrealizują.
Ogłaszanie swoich celów zaspokaja twoją tożsamość na tyle, że jesteś mniej
zmotywowany do wykonania ciężkiej pracy, jaka się z nimi wiąże. W 1993 r. badacz W. Mahler
odkrył, że jeśli dana osoba ogłosi swoje rozwiązanie dla danego problemu, a w dodatku
usłyszy od innych, że to faktycznie ciekawy pomysł, to w mózgu tej osoby pojawia się coś, co
zostało określone jako "rzeczywistość społeczna" - ta osoba odnosi wrażenie, że dana rzecz
już istnieje i działa. I że w pełni funkcjonuje w społeczeństwie.
Prof. psychologii Peter Gollwitzer z Nowego Jorku studiuje problem związany z nieumiejętnością kończenia projektów od 1983 r. W swojej książce "Symbolic Self-Completion",
jak również w artykule opisującym wyniki przeprowadzonych badań, "When Intentions Go Public:
Does Social Reality Widen the Intention-Behavior Gap?", Gollwitzer dzieli się wynikami
czterech różnych testów przeprowadzonych na 63 osobach.
Wyniki badań pokazały, że ludzie, którzy NIE dzielili się swoimi planami z
innymi, byli bardziej skłonni je później wykonać niż ci, którzy je upublicznili i kiedy ich
pomysły zostały uznane przez innych za dobre i warte realizacji.
Kiedy zdradzisz innym swoje zamiary, daje ci to "przedwczesne poczucie
spełnienia".
Każdy z nas ma w mózgu coś, co psycholodzy nazywają "symbolami tożsamości",
które tworzą twój własny obraz w twojej głowie. Co jednak najważniejsze, takie symbole
tożsamości tworzone są w mózgu nie tylko przez samo działanie, ale też przez mówienie o
działaniu. I to mówienie satysfakcjonuje mózg na tyle, że zaniedbuje on później pogoń za
dalszymi symbolami tożsamości. Inaczej mówiąc, powiedz sobie i innym, że np. będziesz
autorem książki i napiszesz powieść sci-fi, a twój mózg uwierzy w to na tyle, że uzna, iż
praca nad samą książką nie jest już potrzebna, bo tak w zasadzie to już jesteś tym autorem.
Właśnie do takich wniosków doszedł prof. Gollwitzer w swoich badaniach.
Kolejny test wykazał z kolei, że jeśli chcemy wprowadzić jakieś zmiany, to o
wiele trudniej robi się wtedy, gdy wiążą się one nie z jednym, ale kilkoma różnymi
działaniami. Dobrym przykładem jest utrata wagi. Każdy doskonale wie, że jeśli chcemy
schudnąć, to musimy mniej jeść i więcej się ruszać. Wystarczy jednak, że zaczniemy się
lepiej odżywiać (np. spożywać zdrowsze posiłki i jeść nieco mniej), przez co osiągniemy już
jeden cel cząstkowy, aby inne ważne cele cząstkowe (np. więcej ruchu) zostały zaniedbane.
Działa tutaj to samo zjawisko, określone przez prof. Gollwitzera, czyli "symbole
tożsamości". Osoba, która zaczyna np. ćwiczyć, mając w swojej głowie utratę wagi, może dalej
się fatalnie odżywiać i jeść za dużo, a osoba, która zmieni dietę na zdrowszą, może
kompletnie zaniedbać ruch i aktywność fizyczne. Ci ludzie, w swoich głowach, będą już
odczuwać sukces, mimo że go nie osiągnęli. I żadne afirmacje nie mają tutaj znaczenia.
Moja rada? Moja rada jest taka sama, jak autora wspominanych badań. Choć
wydaje się to mało intuicyjne i nienaturalne, zachowuj swoje plany prywatne dla siebie. A
jeśli już musisz o czymś opowiedzieć przyjacielowi czy żonie, nie mów tego w postaci
"satysfakcji" (np. "Mam zamiar wbiec na szczyt Śnieżki bez żadnego przystanku i przerwy na
złapanie oddechu!"), lecz "niezadowolenia" ("Usiłuję zgubić 20 kg nadwagi, więc proszę
skrytykuj mnie, jeśli mi się nie uda, OK?").
|